Święty Jan Paweł II Patron Miasta Bełchatowa

Święty Jan Paweł II Patron Miasta Bełchatowa

Tradycje wielkanocne dawniej i dziś

Jedną z kultywowanych do dziś tradycji wielkanocnych jest zdobienie jaj

Jedną z kultywowanych do dziś tradycji wielkanocnych jest zdobienie jaj

Święta Wielkanocne obfitują w tradycje i zwyczaje ludowe. Święcimy pokarmy, malujemy pisanki i zanosimy palemki do kościołów. Nie wyobrażamy sobie także Lanego Poniedziałku bez skropienia najbliższych choć kilkoma kroplami wody. Czy jednak pamiętamy o półpoście, leczniczych właściwościach bazi, święceniu ognia czy pogrzebie żuru i śledzia? Okazuje się, że wiele starych zwyczajów nadal kultywujemy, inne z kolei odeszły w zapomnienie.

W każdym z zakątków Polski Wielkanoc jest kolorowa, wesoła i pełna tradycji. Wiele z nich nawiązuje do starosłowiańskich obrzędów, jednak każdy miał przede wszystkim przypominać o tym, co dla chrześcijan najważniejsze – zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. – Wielkanocne zwyczaje ludowe to część naszej tradycji, zarówno ogólnopolskiej, jak i tej regionalnej. Bez wątpienia pomagają zachować naszą tożsamość narodową, bo jak mówił święty Jan Paweł II, „Naród, który nie zna swojej przeszłości (…), nie buduje przyszłości”. Dlatego poznanie historii i symboliki starych obrzędów świątecznych a także ich kultywowanie, są tak istotne – tłumaczy dyrektor bełchatowskiego Muzeum Regionalnego Marek Tokarek.

Sięgnijmy zatem wstecz i sprawdźmy, jak to z Wielkanocą na bełchatowskich ziemiach było. Wszystko zaczynało się w Środę Popielcową, kiedy to na znak pokuty, umartwienia i postu posypywano głowy popiołem. Tego dnia po wsiach „obnoszono garnek z żurkiem”, natomiast w domach i karczmach „wieszano śledzia”, bo to właśnie te potrawy miały być głównym pożywieniem przez kolejnych czterdzieści dni. W regionie bełchatowskim w czasie Wielkiego Postu spożywano dwa posiłki: rano jadano kwas z kapusty, czasami z dodatkiem grzybów, natomiast wieczorem podawano chleb maczany w oleju siemiennym. Gotowano także ziemniaki w mundurkach, barszcz z suszonymi grzybami, zupy owocowe (np. jagodowe bądź gruszkowe). Na stołach często gościły także tzw. ślepe śledzie, czyli cebula zaparzana w wodzie ze śmietaną, mlekiem i ziemniakami.

Odpoczynkiem od czterdziestodniowych umartwień był 19 marca – dzień św. Józefa zwany „półpościem”. Tego dnia zewsząd słychać było drewniane kołatki bądź grzechotki, dziewczęta zaś liczyły na świadczące o zainteresowaniu kawalera pomalowanie klamek i szyb tłuszczem. Z kolei sześć dni później, 25 marca, na Święto Zwiastowania, w naszym regionie unosił się zapach pieczonego chleba i ciasta drożdżowego. Źródła historyczne podają, że chleb musiał być na zakwasie, jeśli zaś chodzi o kształt – była duża dowolność – zdarzały się serca, koszyczki, baba czy chłop.

Przed Wielkim Tygodniem w każdym gospodarstwie domowym rozpoczynały się świąteczne porządki. Sprzątano nie tylko dom, ale i całe obejścia. Bielono chałupy, na podwórzach rozsypywano świeży, żółty piasek, okna majono tatarakiem a przy ganku wkopywano brzózki.

Wielki Tydzień obfituje w tradycyjne obyczaje, i to od samej Niedzieli Palmowej zwanej także Kwietną lub, jak w regionie bełchatowskim, Wierzbną. Nazwa ta bez wątpienia związana jest z gałązką wierzbową, na której rozwinęły się już „bazie”. To właśnie z nich robiono palmy, które po poświęceniu w kościele wtykano w strzechę. Wierzono bowiem, że uchroni to domostwa przez uderzeniem pioruna, sama zaś palma będzie bronić czarownicom dostępu do domu. Popularny w naszym regionie był także obrzęd święcenia ognia w noc z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek.

Wielka Sobota to ostatnie przygotowania do największych świąt chrześcijańskich. Od rana malowano jajka, a tradycyjnym dla okolic Bełchatowa barwnikiem były łupiny cebuli, rzadziej natomiast masy z rozgotowanego zielonego zboża. Co ważne, przed gotowaniem jaj w wywarze, wcześniej ozdabiane były one woskiem. Do zdobienia używano specjalnych patyczków lub nitki, którą odciskano wymyślne wzory. Jaja trafiały później do koszyczka, tzw. opałka, razem z chlebem własnego wypieku, kiełbasą, solą, pieprzem i octem zabarwionym kroplą soku z buraka.

Samo świętowanie rozpoczynało się w Niedzielę Wielkanocną mszą rezurekcyjną. Nabożeństwa odprawiane były zazwyczaj o świcie, czyli 6 rano. Po mszy rodziny siadały do świątecznego śniadania, na którym gościł żurek, a także wędliny, boczek i jajka ze święconki. Na obiad zaś podawano kurę lub koguta, na deser zaś ciasto drożdżowe.

Ostatni dzień Wielkiej Nocy, to obchodzony do dziś, szczególnie ku uciesze najmłodszych, Lany Poniedziałek i towarzyszący mu śmigus-dyngus. Dawniej wszyscy, niezależnie oblewali się wodą, a wykorzystywali do tego wiadra, garnki lub drewniane dyngusówki. Obyczaj ten miał nie tylko zapewnić tak potrzebne rolnikom opady deszczu, ale także młodym pannom, które były obficie oblewane, wróżył szybkie zamążpójście.

Jak widać obrzędowość wielkanocna sprawia, że święta są radosne i kolorowe. – Tradycja pomaga nam na nowo odnaleźć zagubiony w natłoku spraw i obowiązków urok prawdziwych, tradycyjnych świąt. Bo Wielkanoc to nie tylko powód do gruntownego posprzątania i udekorowania domu czy przygotowania pysznych dań. To przede wszystkim okazja, by spędzić wyjątkowy czas z najbliższymi – dodaje dyrektor Marek Tokarek.

AP

źródło: A. Jedynak, E. Boruta, K. Oleksiewicz, Wielkanoc. Obrzędy, zwyczaje i wierzenia związane z okresem okołowielkanocnym w powiecie bełchatowskim na podstawie badań terenowych w wybranych miejscowościach, Muzeum Regionalne w Bełchatowie, Bełchatów 2007